wtorek, 19 maja 2020

#32 Praca w (niezwykłej) chorwackiej bibliotece



Przed wyjazdem na praktykę studencką do Biblioteki Miejskiej w Zadarze, kojarzyłam pracę w bibliotece z nudą i monotonią. Moje doświadczenie zmieniło ten pogląd - praca w bibliotece może być naprawdę interesująca! Co mnie zdziwiło najbardziej?

Biblioteka Miejska w Zadarze to jedna z bibliotek publicznych (nie uniwersyteckich), która posiada największe zbiory w Chorwacji. Wypożyczalnia w 2012 roku wygrała w rankingu na najlepiej funkcjonującą bibliotekę w regionie, jej pracownicy byli oddelegowywani do innych tego typu bałkańskich instytucji, by uczyć organizacji pracy oraz sprawnych zasad funkcjonowania, np. do Kosowa. Zadarscy bibliotekarze, kilka lat przed moim przybyciem na praktykę, odpowiadali m.in. za organizację funkcjonowania Narodowej Biblioteki Kosowa w Prisztinie. Na czym to nowoczesne funkcjonowanie instytucji w Zadarze polegało? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia! Biblioteka działała w bardzo tradycyjny sposób (mowa tu o roku 2015, gdy miałam okazję tam być; może coś uległo zmianie) - nie było żadnego skomputeryzowanego systemu zamawiania książek. Co prawda, każdy czytelnik miał swoją elektroniczną kartę członkowską, jednak wybór książek polegał na spacerowaniu pomiędzy regałami i przeglądaniu poszczególnych dzieł (nierzadko robieniu w nich bałaganu). Jedynymi katalogami jakie funkcjonowały, były zwykłe, tradycyjne, papierowe katalogi kartkowe, z których mało kto korzystał. Po spacerku po wypożyczalni i przekartkowaniu interesujących książek, wybierało się tę, którą chciało się przeczytać, podchodziło do lady, gdzie bibliotekarz skanował książkę i kartę i gotowe!


Brak systemu katalogów, to nie jedyne zdziwienie. Zbiory biblioteki nie są bardzo pokaźne. Co prawda biblioteka to ogromny budynek, mający także kilka małych oddziałów w innych dzielnicach miasta. Nie posiada jednak żadnego magazynu. Jedynym miejscem niedostępnym dla czytelników, było pomieszczenie z lekturami szkolnymi. Zazwyczaj na bibliotecznej półce stały 3 egzemplarze, a pozostałe czekały na uczniów w osobnym pomieszczeniu. Zbiorami przypominało to jakby podwojenie biblioteki z mojego rodzinnego miasteczka... które ma trzy tysięcy mieszkańców. Ot, jedna z najlepszych bibliotek w regionie!

Półki były pełne książek, to fakt. Brakowało mi jednak wielu klasyków, zarówno światowych, jak i jugosłowiańskich. Nie było tam części moich studenckich lektur... Co stanowiło dla mnie naprawdę nie lada zdziwienie! Biblioteka miała trzy główne sale, kilka mniejszych, dwie czytelnie oraz sporą kawiarnię. Zaskakujący był dla mnie fakt, że tylko w jednej z czytelni należało zachować ciszę. Była to właśnie tak zwana cicha czytelnia. Pozostałe miejsca były głośne, gwarne i tętniły życiem. Mimo wszystko polskie biblioteki kojarzą mi się ze spokojem i zachowywaniem warunków sprzyjających czytaniu. Tu było inaczej!

Dział dziecięcy był jedną wielką salą zabaw. Półki z książkami oraz z zabawkami się przeplatały, część dzieci przychodziła tu niczym do świetlicy. Wyrzucając na podłogę pudło klocków, jeżdżąc samochodami między regałami i używając do zabawy interaktywnych zabawek. Regularnie dobywało się wspólne czytanie bajek oraz różne quizy. Przy wypożyczalni dla dorosłych funkcjonowały zaś dział książek muzycznych oraz dział filmowy. Przy książkach o tematyce filmowej, na dużym telewizyjnym płaskim ekranie wyświetlane były filmy, zazwyczaj wybierane przez przypadkowych czytelników, którzy akurat mieli szczęście znajdować się w pobliżu, gdy na ekranie pojawiały się napisy końcowe, po czym ktoś z obsługi zadawał pytanie To co jako kolejne? Identycznie wyglądało to w dziale muzycznym, gdzie z głośników obok książek wydobywał się dźwięk muzyki gwiazd, na temat których w zbiorach można przeczytać. Wszystko to sprawiało, że biblioteka kojarzona była także z miejscem rozrywki i zawsze było w niej mnóstwo osób.


Polskie biblioteki stają się coraz bardziej otwartymi miejscami, gdzie odbywają się wieczorki autorskie, konferencje, częściej też na ich terenie powstają bufety. W Chorwacji bufet, a raczej kawiarnia, to obowiązkowe serce biblioteki! We wnętrzu zadarskiej instytucji znajdowała się duża kawiarnia z pięknym tarasem. Zamiast do czytelni, można było wziąć ze sobą dowolną (niewypożyczoną) książkę i czytać ją w tej słonecznej atmosferze. Kawę z kawiarni można było także wynieść w zwykłym ceramicznym kubku do czytelni lub wypożyczalni i nikt nie stresował się, że któraś z książek może zostać oblana.


To co wyróżniało zadarską bibliotekę od innych, nie tylko polskich, ale chorwackich, były Bibliobusy, czyli autobusy biblioteczne. Ze względu na wyspy otaczające Zadar i małą ofertę kulturalną dostępną na ich terenie, dwa razy w miesiącu, za pomocą przeprawy promowej, Bibliobus wyprawiał się w długą trasę po wyspie Uglian, odwiedzając z najświeższymi książkami miejscowości Uljan, Lukoran i Prijeko. 





Przejażdżka po wyspie była naprawdę niebywałą przygodą! Autobus miał swój rozkład jazdy i na jego przystankach czekali już wierni czytelnicy. W każdym miasteczku postój trwał około 45 minut. 

Bibliobus, godziny spędzone w kawiarni, czas pełen muzyki i śmiechu dzieci. Niby zwyczajna biblioteka, a całkowicie niezwykła! Podczas praktyki nauczyłam się też, ile pracy wykonywane jest za kulisami wypożyczalni. Opisanie książek, posegregowanie ich, skatalogowanie. To wcale nie jest nudne! Zadarska biblioteka przysporzyła mi mnóstwo radości, bardzo dużo się tam nauczyłam a przez chwilę nawet dzięki niej, miałam okazję stać się gwiazdą! O swoich biblioteczno polsko-chorwackich doświadczeniach mogłam opowiedzieć, będąc gościem programu śniadaniowego! Poniższe zdjęcie to właśnie kadr z mojego wystąpienia, kiedy pokazywałam jak bibliotekarze dbają o książki 😂


Na dowód, że biblioteka zawszę tętniła życiem i była pełna, dodam, że podczas trwania mojej praktyki, ktoś z biblioteki ukradł monitor komputera! Nie jest to chlubna historia, jednak panował tam taki gwar, że nikt nie zauważył nawet, że jakaś osoba zwinęła sprzęt i wyszła! Taki przypadek zdarzył się tam tylko raz i do tej pory trwają w Zadarze rozważania, że było to nie lada wyzwanie, przecież monitor to nie książka, żeby włożyć go pod sweter i wyjść niepostrzeżenie! Mowa tu oczywiście o starym, niepłaskim monitorze 😉

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz