styczeń - luty - marzec - kwiecień - maj
Dubrovnik - Gradac - Warszawa - Energylandia
Czyli powinnam chyba w końcu coś napisać... "powinnam", "muszę", "chcę"? No właśnie nie! Nic z tego! Nic nie powinnam i nic nie muszę!
Wydaje się, że powinnam napisać o wszystkim, co się u mnie dzieje. Do tej pory działo się niemało, a już za kilka dni wracam do pięknej Montenegry, by znowu pracować jako rezydent z polskimi turystami.
Czas ucieka mi błyskawicznie. Pamiętam jak przygotowywałam się do poprzedniego lata. Bałkańska majówka, praca w Makarskiej, Herceg Novi i nagle lato dobiegło końca. Bez momentu wytchnienia i czasu na zanotowanie tych wszystkich szaleństw, które działy się wokół mnie. Potem przesiadywanie nad magisterką, obrona, Święta i... i co dalej? Kolejny wyjazd!
Mogłabym tu napisać ("mogłabym", nie "powinnam") o wszystkim co się u mnie działo. Poczyniłam nawet "wersje robocze" wpisów, nadając im tytuły i punktując o czym mogłabym napisać. Przygotowałam stare zdjęcia z Zadaru, żeby porównać ze sobą obie praktyki, które odbyłam. Jednak... nie mam chyba na to ani czasu, ani ochoty. Nie mam "ochoty" aby opisać wszystko szczegółowo - a tylko wtedy to ma sens! Wypunktuję jednak pokrótce (o ile to możliwe), co i gdzie porabiałam. I może kiedyś do tego wrócę! Kto wie? Szalona "seria kosowska" także powstawała przecież z dużym opóźnieniem!
Dubrownik! Od niego powinnam zacząć! I od mojej Erasmusowej praktyki w Centrum Informacji dla Młodych! W Dubrowniku spędziłam ponad trzy miesiące (byłam tam od 5.01 do 10.04). Planowałam opisać jak wygląda to miasto poza sezonem, to że jego mieszkańcy nie są zbyt serdeczni i że tak naprawdę to miejsce na krótką wycieczkę, nie na tak długi pobyt.
Planowałam też wspomnieć, że zima w Dubrowniku, bez termofora jest właściwie niemożliwa do przeżycia!
Mogłabym opisać, że pozornie robiłam tam bardzo mało, jednak teraz widzę, że będąc tam nauczyłam się naprawdę dużo! Chciałbym opowiedzieć o moim kursie języka polskiego (taaak! przeprowadziłam 7-tygodniowy kurs językowy! SAMA!) oraz o moich wywiadach do radia UNIDU. Chętnie wspomniałabym o osobach, które poznałam - Anji, Alenie i Julii oraz dwóch wyjazdach: do Herceg Novi na otwarcie Festiwalu Mimozy oraz koncert Zdravko Čolića (9.02) i do Stonu - miasteczka, gdzie jest pozostałość po "chorwackim chińskim murze" (30.03).
Dobrze byłoby także, abym wspomniała o szkoleniach dotyczących marketingu internetowego, które ukończyłam w Dubrovniku (po chorwacku!), o udziale w święcie miasta - Feście św. Vlaha (2.02), Nocy Muzeów (1.02), Welome Weeku z ESNem (10.02; przeszłam wtedy dubrownickie mury) oraz przekazie na żywo z Metropolitan Opery w jednym ze studenckich kin.
Przeglądając mój planner myślę sobie, że gdybym pisała post o Dubrowniku, mogłabym w nim napisać także o udziale w darmowym oprowadzaniu po Galerii Sztuki Współczesnej (19.01), o totalnie nieudanym Tygodniu Psychologii na Uniwersytecie i wykładzie o "Psychologii w działaniach ekologicznych" (19.02), na który poszłam z wielką chęcią, ale mój udział w nim zakończył się tak, jak wszystko inne w Dubrowniku... W ramach anegdotki mogłabym napisać o moich "walkach" z aparatem fotograficznym podczas tzw. Forum Mladih. Wspomniałabym także o Tygodniu Kariery, w którym również bardzo chciałam uczestniczyć, ale dla mnie nie różnił się swoją przydatnością od Tygodnia Psychologii, czyli - wiadomo...
Na pewno wspomniałabym także, że najpiękniejsze zachody słońca w Dubrowniku można oglądać na Uvali Lapad i że ogólnie to było moje ulubione miejsce w tym mieście!
Wspomniałabym o Dniu Kobiet organizowanym przez organizację Deša w klubie Lazaretti i o feministycznej akcji "Spasi me", która zapowiadała się na reinterpretację polskiego czarnego protestu, a była 20-minutowym zgromadzeniem. Mogłabym także wspomnieć o szkoleniu z pisania projektów Erasmus K3, spotkaniu z Miss Cocopat oraz Tonim Milunem. I o jedzeniu w menzie! I ogólnie o jedzeniu w Dubrowniku i jego cenach. Bo ceny są wysokie. Bardzo wysokie! Nawet poza sezonem letnim!
Doświadczając różnych rzeczy, będąc ciągle w biegu, dużo narzekając i mając problemy finansowe (ach tak! nie wspomniałam, że bankomat "zjadł mi" dwa tysiące kun!), doczekałam powrotu do Polski - w środę 10.04 opuściłam Dubrownik.
Nie napisałam "wróciłam do domu", bo powrót do rodziców trwał nieco dłużej... Najpierw wybrałam się do Katowic na przedsezonowe szkolenie dla rezydentów (12.04). Dzień po szkoleniu wróciłam do domu, ale tuż po świętach Wielkanocy (20 - 22.04) znów ruszyłam na Bałkany!
W piątek wyjechałam do Rzeszowa, by w sobotę (27.04) wyruszyć na Chorwacką majówkę!
27.04 - 4.05 MAJÓWKA, czyli: Gradac, Dubrownik, Međugorije i Mostar, Split oraz zorganizowany dodatkowo fish picnic z Kapitanem Lovre na czele (fish, czyli rejsik: Trpanj na półwyspie Pelješac i Sućuraj na wyspie Hvar).
Gradac - majówka
Majówka, czyli także nauczyciele - moi ulubieni turyści: pan Krzysio, pan Tomek i pan Jerzy... I to, że zapamiętałam te imiona naprawdę nie oznacza nic dobrego! Majówka, czyli po prostu "Leżajsk" i niestety bardzo średnia pogoda na Bałkanach.
Zatłoczony, pochmurny Mostar
Po powrocie z majówki narzekałam: "Cały bezczynny miesiąc w domu. co ja będę robić?". Ale szczęśliwie trafiły mi się dwa dodatkowe pilotaże! Wycieczka szkolna z Torunia (a właściwie z Młyńca!) do Warszawy (20.05; Stadion Narodowy, zwiedzanie starówki oraz przejażdżka po trakcie królewskim oraz Pałac Kultury i Nauki) oraz wycieczka do Term Uniejów i Energylandii (25-26.05).
Zachwycone dzieci przed Stadionem Narodowym - Początek zwiedzania
Energylandia
W międzyczasie kilka wizyt u ortodonty, czyli pobyty w Toruniu, oznaczający druženie się z bałkańsko szalonymi Agnieszką i Piotrem. Oraz Noc Muzeów (18.05) i zobaczenie wyczekiwanej wystawy Mariny Abramović!
Yhm... no to o tym wszystkim, i pewnie dużej ilości innych rzeczy, mogłabym napisać ciekawe, szczegółowe posty. Niestety, nie jest to obecnie moim priorytetem. Mam dużo zajmujących spraw na głowie, a już niebawem - 12.06 ruszam w kolejną bałkańską przygodę, by w niedzielę (16.06) przywitać pierwszą turę polskich turystów.
O ile wszystko pójdzie dobrze, wśród turystów, słońca, kawy i nerwów spędzę czas aż do końca września...
Mam nadzieję, że ten krótki wpis ukazał, że działo się niemało! A odnoszę wrażenie, że będzie się dziać jeszcze więcej!
Życzę więc wszystkim pysznej bałkańskiej kawy, dużo rozwijających podróży i ciekawości świata!
Do zobaczenia na Bałkanach i być może do kolejnego posta!
Vidimo se! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz