poniedziałek, 31 grudnia 2018

#25 jesienny miesięcznik, a właściwie rocznik #2018



Ten rok był bardzo dziwny. Naprzemiennie nudny, męczący i dający poczucie braku perspektyw oraz szalony, pełen niesamowitych działań i wyzwań. Właściwie tego typu około trzymiesięczne okresy przeplatały się w taki sposób, że albo nie da się o nich nic napisać, bo siedziałam w depresyjnym nastroju, bądź też działo się tyyyle, że sama nie ogarniałam i nie byłabym w stanie tego opisać.


Te trzy, niezbyt dobrej jakości, zdjęcia najlepiej obrazują przełomowe wydarzenia tego roku!

Założenie aparatu ortodontycznego, obrona pracy magisterskiej oraz praca w turystyce przyczyniająca się do podróży po Bałkanach!

To najważniejsze wydarzenia tego roku i właściwie poza tym nie działo się u mnie zbyt dużo. Czuję lekkie deja vu - tegoroczny grudzień nie różnił się bardzo od zeszłorocznego. Bez stałej pracy czekałam na wyjazd na praktykę do Chorwacji. Niestety rok temu się nie udało. Dziś zaś jestem pewna, że niebawem do Chorwacji wyjadę. Zakwalifikowałam się na praktykę absolwencką Erasmus+ i zaczynam ją już za kilka dni!

Tak jak wspomniałam, rok temu na praktykę nie wyjechałam... Przez pierwsze trzy miesiące szukałam pracy siedząc w akademiku, próbowałam w call centre, ale za dużo z tego nie wynikało. Praktycznie przez ten czas siedziałam bezczynnie w akademiku. W końcu dostałam pracę jako recepcjonistka w hostelu, ale nie spędziłam tam zbyt dużo czasu, gdyż otrzymałam ofertę pracy w turystyce! Kolejno nastąpił niesamowity, intensywny, szalony czas rezydentury! Po którym powróciłam do rodziców, gdzie siedzę już prawie trzy miesiące... Co prawda w tym czasie udało mi się zostać magistrem, ale poza tym nie zdziałałam za dużo. Siedziałam w małym miasteczku, bez znajomych, bez szans na choćby dorywczą pracę, nie szukając niczego na stałe, przygotowując się do wyjazdu, który udało mi się zorganizować. Oto cały mój 2018 rok w skrócie!

Czas spędzony w Toruniu, w odróżnieniu od ostatnich trzech miesięcy spędzonych w domu, był bardzo intensywny - dużo wolnego czasu i brak obowiązków sprzyjało wychodzenia do kina, spotkaniom ze znajomymi oraz ogólnym cieszeniem się ostatnimi dniami w Toruniu! 


Przed majówką wyprowadziłam się z Torunia i raczej nie planuję wracać tam na stałe. Oczywiście bywam tam, bo mam tam znajomych i np. ortodontę. Nie zarzekam się, że nigdy tam nie zamieszkam ponownie, no bo przecież nigdy nie mów nigdy, ale Toruń oceniam jako miasto typowo studenckie. Studiuj, baw się i jedź w świat, bo tu nie ma za dużo możliwości.

Z Toruniem wiąże się także tegoroczna, grudniowa obrona pracy magisterskiej, ale temu nie ma sensu poświęcać już za dużo tekstu, tym bardziej nie ma sensu wrzucać po raz kolejny tego samego zdjęcia - mnie stojącej przed wydziałem ;) 

bałkański, adriatycki widok z tegorocznych wakacji

Szczęśliwie udało mi się wypełnić większość postanowień. Nie stawiam sobie wygórowanych celów, ale co roku zastawiam się co chciałabym zrobić podczas kolejnych dwunastu miesięcy, oraz co najbardziej by mnie cieszyło. Niesamowitą satysfakcję dał mi w tym roku fakt, że przeszłam rekrutację na rezydenta, sprawdziłam się w tej pracy i po raz kolejny pokochałam Bałkany. Na nowo, z innych przyczyn, dostrzegłam ponownie piękno tego regionu. Poza tym wytrwałam w wegetarianiźmie, staram się być coraz bardziej świadoma - staram się kupować kosmetyki nietestowane na zwierzętach oraz zainteresowałam się nurtem less waste. Przekonało mnie to do tego stopnia, że całkowicie zrezygnowałam z używania plastikowych słomek, nie kupuję już kawy na wynos, ewentualnie staram się mieć przy sobie swój kubek termiczny oraz zaopatrzyłam się w materiałowe siateczki na zakupy, także na owoce i warzywa kupowane na wagę. To małe zmiany dla mnie, do których szybo przywykłam, które w szerszym wymiarze mogą okazać się wielkimi zmianami dla świata! :) 

Tyle o kończącym się roku. A sam grudzień? Grudzień był zdecydowanie najciekawszym miesiącem od kiedy wróciłam z Czarnogóry. W tym miesiącu się obroniłam, otrzymałam decyzję o wyjeździe, kilkukrotnie byłam w Toruniu i spotkałam się z wieloma znajomymi. Po Świętach odbyło się kinowe pożegnanie Filipa, z którym miałam okazję pracować w 2016 roku. Na tym pożegnaniu miałam okazję spotkać się z wszystkimi znajomymi, z którymi pracowałam w kinie przez rok. A byliśmy naprawdę niesamowicie zżyci! To spotkanie było cudowne i sentymentalne! A to nie koniec! W grudniu widziałam się także ze znajomymi, z którymi pracowałam w Makarskiej! Oni z Poznania, ja spod Grudziądza, a spotkaliśmy się na kawkę w Toruniu. Grudzień był zdecydowanie bardzo owocnym miesiącem!

Toruń wieczorową porą

Cóż przyniesie mi 2019? Czy coś planuję?




Moje postanowienia są raczej przyziemne. Planuję za dużo nie planować i pracować nad tym, aby się tak wszystkim nie przejmować. Chcę brnąć dalej w nurt less waste, poświęcić więcej czasu na naukę języków obcych, nie spinać się za bardzo w sprawie bałkańskiej pracy - czekać co przyniesie los, wysyłając regularnie CV oraz, co będzie dla mnie najtrudniejsze, ograniczyć kupowanie, zwłaszcza kupowanie kosmetyków!





A teraz nic nie jest ważne! Teraz nie chcę planować za dużo, tylko jechać do Dubrownika, chłonąć język, poznawać ludzi, rozwijać się i cieszyć się tym, gdzie jestem!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz