niedziela, 26 marca 2017

#6 One night in Berlin


Pięć szalonych dziewczyn, dwa dni i jedno niesamowite miejsce. Czyli, po prostu - BERLIN!


Poprzedni weekend, czyli 17-19 marca, spędziłam w Berlinie z czterema szalonymi koleżankami z pracy. Pomysł wyjazdu kiełkował w nas od wakacji, ciągle było jednak jakieś "ale". W końcu stwierdziłyśmy dość odkładania wszystkiego i ruszyłyśmy do Niemiec. 
Podróż była nie tak długa i nie aż tak droga - o 23.30 w piątek wybrałyśmy się do Berlina polskim busem (koszt 35 zł), byłyśmy na miejscu o 6.00 rano w sobotę. W drogę powrotną wyruszyłyśmy w niedzielę o godz. 21.00. W ten sposób spędziłyśmy w mieście pełne dwa dni. 
Nocowałyśmy w hostelu ONE80', który znajduje się w pobliżu samego centrum.


Plany zakupowe, jak i zwiedzaniowe były ogromne! Na zakupy przeznaczyłyśmy sobie sobotę, niedziela miała być dniem spaceru po mieście i zwiedzania. Co prawda drugiego dnia pogoda średnio dopisywała, jednak sobotnie postanowienia, czyli DM, Lush i Primark, wypełniłyśmy na 100%.






Chciałabym napisać "przede wszytskim Lush...", jednak co do Lusha mam bardzo mieszane uczucia. Być może spodziewałam się czegoś więcej. Może za dużo pozytywnych opinii się naczytałam. 

Przede wszystkim - kosmetyki wcale nie pachną zbyt zachęcająco! Nie mają tych pięknych zapachów, o których tyle można przeczytać w recenzjach... Poza tym - wszędzie czytamy o tym, iż są to kosmetyki świeże. Kupując więc wcześniej wybrane maski, nie zwracałam uwagi na ich daty ważności. Powinnam to zrobić - jedna z masek, które kupiłam, była zapakowana w połowie stycznia (mamy połowę marca!) a ważna jest trzy miesiące od zapakowania...







Podczas buszowania po sklepach bałam się, że szaleje zbyt mocno. Kiedy obecnie  patrzę na wyniki moich zakupów, odnoszę wrażenie, że jednak wszystko ze mną w porządku ;)




W Primarku kupiłam kilka basicowych koszulek oraz bawełniane skarpetki do baletek i trampek. Nie zaszalałam odzieżowo, nie planowałam zresztą szaleństw w Primarku, więc wszystko pod kontrolą.




W Lushu, po przeczytaniu mnóstwa opinii, zdecydowałam się na maskę do twarzy Mask of Magnaminty, pastę myjącą Dark Angels oraz odżywkę do włosów w kostce Big.

Od moich zakupów minął tydzień, użyłam każdego z kosmetyku po razie (Dark Angels zamroziłam i dlatego jest go w opakowaniu tak mało) i jeśli chodzi o pierwsze wrażenia, to zadowolona jestem tylko z Mask of Magnaminty. Działania odżywki do włosów nie zauważyłam wcale. Jednak - dajmy im jeszcze czas!





Uwielbiam moje koleżanki za to zdjęcie - oto prawdziwa Ania! DM, dział z miniaturkami, zakupy nie mieszczą się w dłoniach, ale może wybiorę coś jeszcze, choćby miniaturkę, żeby tylko przetestować coś nowego! Na szczęście żadnej miniaturki nie wybrałam, zakupy zakończyłam na moich pewniakach.


Dwie odżywki do włosów z Balea (odżywka z olejami, to jedna z najlepszych odżywek do włosów, jakie kiedykolwiek miałam), tonik do twarzy z glinką, Balea - trzy w jednym na bazie glinki z dodatkiem kwasów owocowych, gąbka konjac oraz kredka do brwi alverde w kolorze 01 Blond.

I w temacie zakupowym - to by było tyle!



Przez większość naszego drugiego dnia panował deszcz. Deszcz, wiatr, pozamykane sklepy i galerie handlowe, czyli brak miejsca gdzie można by się schować na dłuższy czas... Ruszyłyśmy więc na zwiedzanie, mimo wszystko!

W Starbucksie znalazłam ofertę darmowej wycieczki po mieście. W podobnych wycieczkach (darmowy oznacza za napiwki) brałam już udział w Skopje i w Sarajewie i zawsze byłam zadowolona. W Berlinie moje wrażenia były podobne, chociaż zdecydowanie przeszkadzał nam deszcz. Poza tym Berlin jest taki duży, że nawet przez trzy godziny, czyli czas trwania wycieczki, nie da się zobaczyć nawet połowy ciekawych miejsc w mieście. 
Gdyby ktoś był zainteresowany tego typu wycieczką, to polecam udać się na plac przy Bramie Brandenburskiej. Zbiórka wycieczkowa jest właśnie tam, przed Sturbucksem codziennie o godzinie 11.00. 
Wycieczek jest kilka rodzajów i, mimo że nie jestem pewna czy jeszcze kiedyś odwiedzę Berlin, jestem pewna że gdybym była tam kolejny raz, to wybiorę się na wycieczkę "alternatywną". 



Zanim wrzucę zdjęcia ze zwiedzania, jeszcze dwie ciekawostki:

- obecnie przy wejściu na Pariser Platz jest wystawa najpiękniejszych miejsc w Polsce:





- podczas wieczornego spaceru natknęłyśmy się na szaloną paradę hardcore techno!


gdyby ktoś był ciekawy, to po muzykę, którą można było tam usłyszeć zapraszam RhinOzerOz >>TU<<


A teraz, po prostu BERLIN:













Podsumowując... to był mój pierwszy pobyt w Berlinie. Ze względu na deszcz, poznałam miasto w ograniczonym stopniu. Poza tym, podobno Berlin najpiękniejszy jest latem, gdy wszyscy spacerują i opalają się na zielonych placach przed wielkimi budynkami... 

Berlin i świecąca ja!

Często po podróżach czuję niedosyt, czuję, że chciałabym powrócić do odwiedzanego miejsca i lepiej je poznać... Tak jest z Berlinem! Czuję, że wybiorę się jeszcze do tego miasta! Może całkiem niebawem - kiedy skończą mi się kosmetyki? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz