niedziela, 12 lutego 2017

#2 Skopijski tydzień 30.01 - 6.02

[30.01-6.02.2017]
Tyle do odkrycia! - przede mną Skopje (skąpane w smogu)


Jako że całe letnie wakacje spędziłam pracując i pisząc prace zaliczeniowe po powrocie z Serbii (o tak! - do Balk-ann-a będzie tu nawiązań co niemiara), zaplanowałam na zimę mały bałkański urlopik. Korzystając z tego, że moja znajoma bierze udział w wymianie studenckiej i mieszka w Prisztinie, wybór padł na Macedonię Północną i Kosowo! 


1. JAK DOSTAĆ SIĘ NA BAŁKANY? 

Z Polski nie ma regularnych tanich lotów do żadnego kraju bałkańskiego* (może w sezonie trafia się coś do Chorwacji). Rok temu stwierdziłyśmy, że najtańszym sposobem podróży jest pociąg do Budapesztu, a kolejno Polski Bus do Polski. Okazuje się jednak, że w całkiem tani sposób da się dolecieć do Skopje - drogi są dwie: albo lot Gdańsk - Szwecja (Sztokholm bądź Gothenburg) - Skopje lub wyjazd do Berlina (najlepiej Polskim Busem) i kolejno lot do stolicy Macedonii. Ja wybrałam tę drugą opcję i za całą podróż w dwie strony zapłaciłam mniej niż 400 zł (i tak przepłaciłam - tydzień później lot w dwie strony kosztował 160 zł!!!).

*stan na zimę 2017; dla mnie Bałkany to przede wszystkim kraje byłej Jugosławii, do tego Albania i Bułgaria (no tak - do Bułgarii też w sezonie zapewne istnieją tanie połączenia lotnicze! upssss); nie biorę pod uwagę Grecji

2. NOCLEGI

Na Bałkanach funkcjonuje świetna, niezbyt droga baza noclegowa - w Skopje spałam w naprawdę komfortowym hostelu Shanti, gdzie jedna noc kosztowała mnie 7 euro. Dwie noce spędziłam w Kosowie w hostelu Han, w którym jedna doba to koszt 10 euro. W każdym z hosteli nie było określonego czasu wymeldowania. W cenie było śniadanie.

Moja podróż trwała tydzień, jej głównym celem było Skopje (oraz spotkanie z koleżanką Olą). Jednak udało mi się zobaczyć także Tetovo, Kruševo oraz spędzić weekend w stolicy Kosowa. O samym Skopje napiszę więc więcej w kolejnym poście, gdyż sporo miejsca zajęły już informacje wstępne, a Skopje to naprawdę ogrooooom informacji!


TETOV

Na drugi dzień pobytu w Macedonii wraz z koleżanką zaplanowałyśmy małą wycieczkę - do Tetova oddalonego od Skopje o niecałe 50 km. Nie miałyśmy czasu na wspólne szalone wyprawy, a Tetovo wydawało się całkiem interesujące. To co nas tam zwabiło, to informacja, iż jest to największe skupisko mniejszości albańskiej - byłyśmy ciekawe czy da się tam odczuć tę syntezę kultur.
I rzeczywiście - w samym centrum rzuca się w oczy wielki baner Demokratycznej Partii Albańczyków. Tam też prawdopodobnie jest siedziba partii.
Poza tym miasteczko wydaje się dość biedne, zatłoczone, szare i ponure. We wszystkich kawiarniach i restauracjach widoczni byli tylko mężczyźni (toteż nasze przybycie wywołało mały szok i zaciekawienie).
W Tetovie zjadłyśmy po kawałku tradycyjnej baklavy (a ja skusiłam się także na wersję czekoladową). Największą atrakcją naszej wycieczki były odwiedziny Kolorowego Meczetu (który jest główną atrakcją miasteczka). Było to moje pierwsze wejście do meczetu, więc na pewno zapamiętam to na długo!





Miejscowi przyzwyczajeni są do tego, że do meczetu wchodzą turyści. W Tetovie nie trzeba się więc przejmować i można wejść do środka. Należy tylko pamiętać o zdjęciu butów w wyznaczonym do tego miejscu! Ważne także, aby kobiety miały zasłonione włosy.





Tetovo było ciekawą przygodą, choć nie zachwyciło. To idealne miejsce na jednodniową wycieczkę w towarzystwie (w samotności trudno byłoby się tam odnaleźć). Zachwyciła nas tam jednak jedna z kawiarni - Sultan Cafe, do której odwiedzenia namawiałabym każdego :)


KRUŠEVO, ach, Kruševo!


Czyli miasto urodzenia Toše Proeskiego. Tam też obecnie znajduje się poświęcone mu muzeum, które zwabiło mnie do miasteczka. Nie miałam pojęcia jak jest tam pięknie! I że jest oddalone od Skopje aż o 4 godziny!

Do Kruševa wybrałam się już sama, kiedy Ola wróciła do Prisztiny, aby poświęcić się nieubłaganie nadciągającej sesji. Wstałam skoro świt i wsiadłam w autobus odjeżdżający o 7.45 do Prilepu, gdzie około godziny 10 przesiadłam się do autobusu zmierzającego do Kruševa. W miasteczku byłam po godzinie 11, a o 15.30 miałam już autobus powrotny do Skopje. Miasto zachwyciło mnie od momentu kiedy tylko do niego wjechałam, jednak te kilka godzin, które tam spędziłam, było wystarczające.
Kruševo jest niczym jedna wielka góra, na szczycie której znajduje się Muzeum Toše Proeskiego i Pomnik Powstania Ilindeńskiego "Makedonium".



ulica imienia Teodora Proeskiego, prowadząca przez całe miasto


Muzeum poświęcone Toše

W muzeum nie można robić zdjęć. Czy warto odwiedzić to miejsce? Warto odwiedzić Kruševo, a będąc już w miasteczku, warto odwiedzić też muzeum. To bardzo nowoczesny budynek, pełen przedmiotów Toše, które muzeum podarowała jego rodzina. Są meble z jego salonu, odzież, instrumenty muzyczne, ulubione książki, płyty CD i DVD. 
Po wystawie oprowadzała mnie przemiła pani, która wszystko mi tłumaczyła, opowiadała nie tylko o karierze muzycznej tzw. Anioła Bałkanów, ale także o miasteczku. 

Niedaleko muzeum znajduje się cmentarz i, mimo że to trochę przerażające, pani oprowadzająca poradziła mi, abym zobaczyła grób Toše Proeskiego. Tak więc też zrobiłam.






Kolejno poszłam zobaczyć pomnik Makedonium. Tam także miałam własnego oprowadzacza - starszego pana, który zapytał mnie czy wrócę do niego za 5-10 lat. Był przy tym bardzo poważny, prawił mi dużo komplementów i nie wziął ani denara za oprowadzenie mnie po kompleksie pomników, które normalnie kosztuje niemało... Tak więc wiem już, że za 5-10, ani nawet wcześniej nie wrócę do tego pana, nie wrócę też obejrzeć ponownie pomnika. Ale cieszę się, że miałam okazję go zobaczyć, przyznaję że jest imponujący, przyznam się także, że kiedy już wszystko obejrzałam, to dość szybko uciekłam stamtąd do centrum miasteczka.

Makedonium, to cały kompleks pomników symbolizujących rozwój Macedonii, okres okupacji osmańskiej oraz wyzwalanie się spod rządów Imperium. 














Wewnątrz, na ścianach za pomocą płaskorzeźby ukazane są fazy rozwoju Macedonii. Na zdjęciach kilka z nich.

"embrion"
wojny bałkańskie


sytuacja obecna - ziemie macedońskie podzielone (Macedonia oraz, Albania, Bułgaria i Grecja);
to mój ulubiony symbol (wybaczcie)



Kiedy już zobaczyłam wszystkie zabytki, schodząc w dół zobaczyłam kościół wołoski (Wołosi, czyli przede wszystkim tamtejsi Arumuni to ponad połowa mieszkańców Kruševa).




Żałuję bardzo, że nie wybrałam się do Ochrydy, czyli macedońskiego miasteczka określanego mianem raju. Wszystko jeszcze przede mną! To tylko pierwsza część mojej podróży - chyba dało się już zauważyć, że Macedonia ma naprawdę dużo do zaoferowania? ;)


Kruševo jest piękne!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz